Wydarzyło się w niedzielę.
Śmierć bliskiej osoby jest tragedią, z którą trudno się z pogodzić. Dlatego wracamy. Wracamy pamięcią do wspólnych chwil. Wracamy nad grób. W niedzielę: „wczesnym rankiem, gdy jeszcze było ciemno, przyszła Maria Magdalena do grobu”(Jan.20,1). Być może nie mogła spać. Może chciała być tam przed innymi, spędzić chwile w samotnej refleksji przed grobem Jezusa, zanim dotrą tam pozostałe kobiety. To, co zastała na miejscu z pewnością ją przeraziło. Kamień zasłaniający wejście do grobu był odwalony. Dookoła nie było żywej duszy. Zniknęli gdzieś żołnierze rzymscy trzymający przy grobie nocną straż. Co tu się stało? Nie długo potem do grobu dotarły inne kobiety, niosąc wonności i maści. Właśnie wzeszło słońce. Umówiły się tam, aby namaścić zwłoki Jezusa (Mk.16,1). Po drodze martwiły się: „Któż nam odwali kamień od drzwi grobu?” (Mk.16,3n), ale ten wielki, blisko dwutonowy głaz leżał już odwalony. Wejście było niskie na 1,5 m. Musiały się pochylić żeby dostać się do środka. Teraz mogły się już wyprostować. Były zdezorientowane. Ciało zniknęło. Zostały tylko płótna, w które było zawinięte. Nie wiedzieć skąd pojawili się też dwaj mężczyźni, w lśniących białych szatach. Były przerażone. Bały się patrzeć. Wtedy jeden z nich powiedział: „Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma go tu, ale wstał z martwych. Wspomnijcie jak mówił wam będąc jeszcze w Galilei, że Syn Człowieczy musi być wydany w ręce grzesznych ludzi i musi być ukrzyżowany, a dnia trzeciego powstać” (Łk.24,5nn). „Ale idźcie i powiedzcie uczniom jego i Piotrowi, że was poprzedza do Galilei. Tam go ujrzycie, jak wam powiedział” (Mk.16,7). Wybiegły. Z jednej strony ze strachu całe drżały, z drugiej zaś odczuwały narastające podekscytowanie. Kiedy opowiadały wszystko apostołom, ci uznali to za brednie. Tylko Piotr postanowił to sprawdzić. Razem z Janem poszli do grobu by osobiście zobaczyć, co się stało. Szli tylko chwilę, potem biegli. Jan biegł tak szybko, że zostawił Piotra daleko z tyłu i pierwszy dotarł na miejsce. Jednak nie wszedł do środka. Zajrzał tylko i zobaczył leżące płótna. W końcu przyszedł Piotr. Minął Jana i wszedł do grobowca. Uderzył go chłód i mocny zapach mieszaniny mirry i aloesu. Nasączono nimi płótna, którymi w dniu pogrzebu zabandażowano ciało Jezusa. Bandażowanie zaczynano od stóp kierując się ku górze, aż na wysokość klatki piersiowej, pod pachami. Następnie ręce zmarłego układano wzdłuż ciała i bandażowano od dłoni po szyję. Na końcu bandażowano głowę. W miejscu gdzie złożono ciało Mistrza, leżało płótno, w które zawinięto go w dniu pogrzebu. Oddzielnie leżała chusta, którą zabandażowano głowę. Wszystko: „(…) lekko zapadnięte i puste, jak pusta powłoka poczwarki gąsienicy.” Kiedy Jan wszedł i zobaczył to, uwierzył (J.20,6-8).
Przemienieni zmartwychwstaniem.
Nie byłem nigdy w grobie Jezusa, mego Pana. A nawet gdybym udał się tam dzisiaj, nie doświadczyłbym tego, co widziały tego ranka kobiety, czego świadkami byli Piotr z Janem. Całe szczęście Duch Święty natchnął czterech ludzi by opisali te wydarzenia w tak różny sposób. Wyłaniający się z ich połączenia obraz jest tak realistyczny i bogaty w szczegóły, że uważnemu czytelnikowi pozwala w pełni przeżywać ten poranek osobiście. We mnie na przykład wywołuje łzy radości i wzbudza uwielbienie dla potężnego i wiernego Boga, który jest źródłem życia i jego dawcą. Przychodzą mi na myśl słowa apostoła Piotra wypowiedziane przez niego w kazaniu, w dzień Pięćdziesiątnicy: „(…) Bóg go wzbudził, rozwiązawszy więzy śmierci, gdyż było rzeczą niemożliwą, aby przez nią był pokonany” (Dz.Ap.2,24). Jan apostoł pisał o tym: „W nim było życie, a życie było światłością ludzi. A światłość świeci w ciemności, lecz ciemność jej nie przemogła” (J.1, 4-5). Uczniowie przekonali się o tym osobiście, gdy : „(…) po swojej męce objawił się jako żyjący i dał liczne tego dowody, ukazując się im przez czterdzieści dni i mówiąc o Królestwie Bożym” (Dz.Ap.1,3). Zmartwychwstały Jezus ukazał się Marii Magdalenie, dwóm uczniom na drodze do Emaus i tym za zamkniętymi drzwiami z obawy przed Żydami, Tomaszowi niedowiarkowi i znowu uczniom, gdy łowili ryby nad Morzem Tyberiadzkim. Apostoł Paweł pisze: „(…)że ukazał się Kefasowi, potem dwunastu, potem ukazał się więcej niż pięciuset braciom naraz, z których większość dotychczas żyje, niektórzy zaś zasnęli. Potem ukazał się Jakubowi, następnie wszystkim apostołom, a w końcu po wszystkich ukazał się i mnie(…)” (1Kor.15,5-8). Kiedy tylko dostrzeżemy owe niezwykłe natężenie spotkań zmartwychwstałego Jezusa ze swoimi naśladowcami, udzieli się nam euforia, jaka powoli zaczęła przepełniać serca uczniów i wypierać początkowe rozczarowanie i frustrację. Powoli, bo nadal tak wiele było wątpliwości. Może dlatego, że szczególnie mocno docierał do nich fakt, że Jezus wkrótce odejdzie i zostaną sami, zdani tylko na siebie. Może dlatego ostatnie słowa, które Jezus kieruje do nich tuż przed swoim odejściem są tak jednoznacznym nakazem równocześnie zawierającym obietnicę wyjątkową: „Dana mi jest wszelka moc na niebie i na ziemi. Idźcie tedy i czyńcie uczniami wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego, ucząc je przestrzegać wszystkiego, co wam przekazałem. A oto Ja jestem z wami po wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt.28,18-20). Zegar powoli odmierzał czas. Minęło dziesięć długich dni od chwili, kiedy stojąc patrzyli w niebo za odchodzącym Mistrzem. Nadszedł dzień Zielonych Świąt: „(…)byli wszyscy razem na jednym miejscu. I powstał nagle z nieba szum, jakby wiejącego gwałtownego wiatru i napełnił cały dom, gdzie siedzieli. I ukazały się im języki jakby z ognia, które się rozdzieliły i usiadły na każdym z nich. I napełnieni zostali wszyscy Duchem Świętym i zaczęli mówić innymi językami, tak jak im Duch poddawał” (Dz.Ap.2,1-4) W takim stanie wyszli na ulice pełne pielgrzymów z całego ówczesnego świata, którzy przybyli na święto do Jerozolimy i w ich językach głosili wielkie działa Boże. Piotr był w stanie wytłumaczyć to tylko w jeden sposób: „Tego to Jezusa wzbudził Bóg, czego my wszyscy świadkami jesteśmy. Wywyższony tedy prawicą Bożą i otrzymawszy od Ojca obietnicę Ducha Świętego, sprawił to, co wy teraz widzicie i słyszycie. Niechże tedy wie z pewnością cały dom Izraela, że i Panem i Chrystusem uczynił go Bóg, tego Jezusa, którego wy ukrzyżowaliście” (Dz.Ap.2,32-33.36). Było to absolutnie przełomowe wydarzenie w życiu uczniów, które pozwoliło im spojrzeć z właściwej perspektywy na służbę i życie ich Pana. Z wystraszonych naśladowców stali się apostołami dobrej nowiny przychodzącymi w imieniu Jezusa Chrystusa, co wkrótce stało się ich znakiem rozpoznawczym: „A gdy ich przywiedli, stawili ich przed Radą Najwyższą. I zapytał ich arcykapłan, mówiąc: Nakazaliśmy wam surowo, abyście w tym imieniu nie uczyli, a oto napełniliście nauką waszą Jerozolimę i chcecie ściągnąć na nas krew tego człowieka. Piotr zaś i apostołowie odpowiadając rzekli: Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi. Bóg ojców naszych wzbudził Jezusa, którego wy zgładziliście, zawiesiwszy na drzewie, tego wywyższył Bóg prawicą swoją jako Wodza i Zbawiciela, aby dać Izraelowi możność opamiętania się i odpuszczenia grzechów” (Dz.Ap.5,27-31). Już nie mieli wątpliwości, że ich Pan jest z nimi, prowadzi ich, czuwa nad nimi, działa przez nich i tak jak obiecał, buduje Kościół, którego nie przemogą bramy piekieł (Mt.16,18). Jest przecież ich Wodzem i Zbawicielem. Tę rzeczywistość wspaniale oddają słowa: „I przebywali tam dłuższy czas, mówiąc odważnie w ufności ku Panu, który słowo łaski swojej potwierdzał znakami i cudami, jakich dokonywał przez ich ręce” (Dz.Ap.14,3).
Doznać mocy zmartwychwstania.
Jezus zmartwychwstał, żyje, działa. Jest Wodzem i Zbawicielem. Apostoł Paweł wyznał: „Ale wszystko to, co mi było zyskiem, uznałem ze względu na Chrystusa za szkodę. Lecz więcej jeszcze, wszystko uznaję za szkodę wobec doniosłości, jaka ma poznanie Jezusa Chrystusa, Pana mego, dla którego poniosłem wszelkie szkody i wszystko uznaję za śmiecie, żeby zyskać Chrystusa i znaleźć się w nim (…), żeby poznać go i doznać mocy zmartwychwstania jego i uczestniczyć w cierpieniach jego, stając się podobnym do niego w jego śmierci, aby tym sposobem dostąpić zmartwychwstania” (Fil.3,7nn). Nic nie może równać się z poznaniem Jezusa Chrystusa i osobistym doznaniem mocy jego zmartwychwstania. Wszystko, co stoi na drodze ku temu, warto usunąć ze swojego życia. Człowiek ma zawsze wybór. Może polegać na sobie, lub chlubić się w Chrystusie Jezusie. Może w samotnej walce zmagać się z własnymi słabościami, czy przeciwnościami losu, lub z wiarą oczekiwać Zbawiciela, który z mocą przemienia i wszystko sobie poddać może (Fil.3,20-21). Ananiasz z Damaszku nie był wielkim apostołem, lecz jak mówi Biblia, był po prostu uczniem Chrystusa, który dał Bogu prawo do swojego życia i był posłuszny jego prowadzeniu. Nie ma wspanialszej rzeczy od doświadczania Bożego działania we własnym życiu. Nie da się porównać z niczym wydarzeń, w których Bóg posługuje się nami. Jan apostoł czerpał z tego wielką radość i dzielił się nią z kościołem: „Co było od początku, co słyszeliśmy, co oczami naszymi widzieliśmy, na co patrzyliśmy i czego ręce nasze dotykały (…) to wam zwiastujemy, abyście i wy społeczność z nami mieli. A społeczność nasze jest społecznością z Ojcem i z synem jego Jezusem Chrystusem. A to piszemy, aby radość nasza była pełna” (1J.1,1nn).
On może iść przed Tobą.
Przychodzą mi na myśl słowa Pana Jezusa, którymi chciałbym zakończyć swoją refleksję o zmartwychwstaniu: „Jeśli kto mnie miłuje, słowa mojego przestrzegać będzie i Ojciec mój umiłuje go, i do niego przyjdziemy, i u niego zamieszkamy” (J.14,23). Drogi bracie i siostro w Chrystusie, drogi czytelniku, czy zaglądałeś do grobu? Czy zaglądałeś do Biblii? Czy wierzysz? Czy może wątpliwości budzą się w twoim sercu? Warto na to pytanie odpowiedzieć sobie szczerze. Od szczerej odpowiedzi zależy twoje życie. Bo jeżeli nie wierzysz w zmartwychwstanie, twoja wiara jest daremna i prawdopodobnie jesteś jeszcze w swoich grzechach (1Kor.15,12nn). Jeżeli wierzysz, nie możesz pozostawać biernym chrześcijaninem, ponieważ Jezus obiecał być z tymi, którzy pójdą, by dzielić się z otaczającym światem dobrą nowiną o jego zmartwychwstaniu. To jest prawdą i dzisiaj. Zapraszam cię byś otworzył biblię na historii o męce i zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa i w modlitwie prosił go, by otwierał przed tobą pisma, abyś mógł uwierzyć. Moją modlitwą jest byśmy razem wspominając, przeżywali Jego śmierć i zmartwychwstanie. By z tej refleksji zrodziła się wiara, do codziennego chodzenia z Nim. On może stać się twoim Wodzem i Zbawicielem, poprzedzać cię wszędzie dokądkolwiek pójdziesz.